Tradycja objadania się puchatymi pączkami od Tłustego Czwartku do Kusego Wtorku znana jest od wieków. Te ostatnie dni karnawału zwane w Polsce „Kusymi dniami” czy „Ostatkami” to szalony czas zabawy, tańców, najadania się i picia w niezbyt „umiarkowanych” ilościach.
Taki stan rzeczy trwał do Wtorku, a nawet do porannych godzin Środy Popielcowej, chociaż zdarzało się i później – zabawy w „przeciąganie kłody” i „krocaki”.
Ale… dzisiaj o pączkach, smażonych na głębokim tłuszczu i spożywanych w ogromnych ilościach. Chłopski pączek był mało puchaty, raczej twardy, za to dobrze „nadziany”, a rzuconym można było podbić oko. Pączki dworskie czy mieszczańskie były bardziej delikatne, sprężyste i nadziewane słodkim wsadem, bądź migdałem lub orzechem.
To smażone ciasto drożdżowe, jakie znamy, prawdopodobnie pochodzi z Berlina… Na Dolnym Śląsku znany był od XVIII wieku, a zwłaszcza Wrocław miał swojego króla karnawału – krepla nadziewanego powidłami lub musem śliwkowym z dodatkiem cynamonu. Zjadano go w olbrzymich ilościach i układano na jego cześć odpowiednie pieśni.
Miłej lektury i smacznego!